San Andreas w oczekiwaniu na GTA 6
Czy ogrywanie San Andreas w oczekiwaniu na GTA 6 to dobry wybór? Dla wielu młodszych fanów serii Grand Theft Auto, przygoda w San Andreas z Carlem Johnsonem była pierwszym kontaktem z cyklem gier od Rockstar. Nie inaczej było w moim przypadku. Po drodze zdarzyło się spędzić parę chwil w GTA 3 i Vice City, jednak to Grove Street zawitało no moim dawnym (jak i obecnym) sprzęcie na długie godziny. Do pierwszego włączenia najnowszej odsłony wciąż przyjdzie graczom trochę poczekać, natomiast jak wszystkim wiadomo – głód stale rośnie. Większość osób w ramach zabicia czasu oczekiwania, najwięcej godzin spędza w odsłonie sygnowanej rzymską „V”. Ja jednakże, zdecydowanie lepiej bawię się w San Andreas. Jeżeli któryś z fanów ma dość tematu Grand Theft Auto V, zachęcam do sentymentalnej przygody na ulicach Los Santos.
Sentymenty i próba czasu GTA: San Andreas
„Oh shit, here we go again” – Już pierwsze sekundy otwierającego historię przerywniku filmowego, oferują solidny powiew nostalgii i dziesiątek wspomnień. Powrót CJ’a do rodzinnych stron uderza tak mocno, jakbym to ja po pięciu latach wracał do miejsc, w których spędziłem dzieciństwo. Kultowe spotkanie z policjantami i prologowa misja, z której pamiętam chyba każdy piksel pojawiający się na ekranie. „Pożyczony” przez Carla rower jest tak znajomy, jakby ktoś wyjął go z mojego garażu. Pierwsze spotkanie z Big Smoke’iem i wstęp do historii, wprowadza mnie w stan powrotu do miejsca, które już nie istnieje. Podejrzewam, że podobne odczucia mają osoby, które również w przeszłości spędziły w tej odsłonie dziesiątki godzin, zaniedbując swoje codzienne obowiązki. Nie wiem jak jest w przypadku osób ogrywających jeszcze poprzednie odsłony, ale myślę, że siła klimatu działa w sposób zbliżony. Siła klimatu, który jest absolutnie niepodrabialny. Wspomniałem już o tym aspekcie w artykule o filmach w klimacie serii Grand Theft Auto.
Klimat gęsty jak mgła
Kultura hip-hopu wylewająca się z ekranu, uliczna gangsterka i lokacje, które miałoby się ochotę odwiedzić osobiście, zapadają głęboko w pamięci. Kto nie zachwycał się szczegółami w zakupionych domostwach, niech pierwszy rzuci kamieniem. Do tego wszystkiego, w mojej głowie została klimatyczna, wszechobecna i gęsta mgła. Wynika ona oczywiście z ograniczeń sprzętowych tamtych lat, a twórcy za jej pomocą optymalizowali otwarty świat gry. Jednak w tym przypadku to, co wynikało z niedogodnień technologii, stało się ogromnym atutem tej produkcji. Vibe, który mgła nadaje podczas rozgrywki w San Andreas, jest elementem klimatu, którego nie da się umyślnie podrobić.
San Andreas i egzamin na czwórkę
Jest to jedna z produkcji, zdających egzamin czasu na ocenę przynajmniej dobrą. Bez wątpienia, tytuł pod wieloma względami odstaje od tych wychodzących dzisiaj, jednak nie jest to duża przepaść. Mimo upływu 20 lat, gameplay wciąż jest przyjemny, w przeciwieństwie do gier z tamtego okresu. Poboczne mechaniki i aktywności urozmaicają rozgrywkę, a zaprojektowane questy wciąż robią całkiem niezłe wrażenie. Prowadzenie samochodu, rozwój postaci, projekty poszczególnych lokacji czy ogólny design świata przedstawionego, to elementy, które mają się bardzo dobrze. Troszkę gorzej jest ze strzelaniem i walką wręcz, nieco tracącymi na atrakcyjności z upływem lat. Odczucia podczas wykonywania dynamicznych misji z użyciem broni są nieco drewniane, a movement postaci jest toporny. Ze względu na pozytywny odbiór reszty elementów rozgrywki, nie jest to problemem. Biorąc pod uwagę fakt, iż San Andreas pierwotnie miało swoją premierę na PS2 w 2004 roku, nie boję się stwierdzenia, że Rockstar stworzył dzieło bezdyskusyjnie ponadczasowe.
50 twarzy rozgrywki Carlem Johnsonem
Wbrew pozorom, Grand Theft Auto: San Andreas jest produkcją oferującą szerokie pole manewru w myśl stylu rozgrywki. Większość osób regularnie powracających do tytułu, raz po raz przechodzi wątek fabularny od deski do deski. Mimo tego, sporo graczy preferuje inne podejście do spędzania czasu w tej grze. Od grania na kodach i rozwałki na mieście, przez zabawę w SAMP’a po rozgrywkę wzbogaconą o najróżniejsze modyfikacje czy utrudnienia. Mnie w przeszłości najbardziej przyciągało luźne jeżdżenie po całej mapie i driftowanie po parkingach, przy muzyce dostępnej w stacjach radiowych. Tuningowanie wszystkich modeli z puli dostępnych samochodów, swoboda w poruszaniu się po mieście i różne poboczne aktywności stanowiły atrakcyjny dodatek. Fabułę tego tytułu oczywiście ogrywałem, ale nigdy nie zapomnę, ile radości dawała małemu mnie jazda po m.in San Fierro. Totalny chill.
Doświadczenie uniwersalne
Grand Theft Auto: San Andreas pomimo swoich założeń, jest grą uniwersalną i niespotykanie oryginalną. Każdy gracz ma własne indywidualne podejście do rozgrywki. Jedni wolą dynamikę i szybkie przechodzenie tytułu, drudzy spokojne tempo i zaglądanie we wszystkie zakamarki na mapie. Z każdym następnym powrotem do tej produkcji, mam większe wrażenie, że San Andreas zostało stworzone pod wszystkie, istniejące grupy graczy.
Powyższy tekst piszę na bazie oryginału gry, nie biorąc pod uwagę wersji z Definitive Edition. Nie jestem przekonany do tej edycji, a staram się inwestować czas w produkcje, których jestem pewny. Jeśli ktoś z tutaj obecnych miał okazję pograć w remaster tej gry, jestem ciekaw każdej opinii w tym temacie.
Wspomnienia i San Andreas w oczekiwaniu na GTA 6
Odczucia jakie towarzyszą odbiorcy w trakcie pochłaniania dzieł popkultury, często zależą od tego, na jakim etapie życia obecnie się znajduje. Miejsca które odwiedzamy oraz ludzie których widujemy w czasie konsumowania danego dzieła, potrafią zlać się w całość tworząc jedno, wielkie wspomnienie. Wspomnienia z czasów, w których moja klawiatura i myszka zużywały się podczas rozgrywki CJ’em, wiążą się z wieloma wydarzeniami i osobami. Każda sesja w Gran Theft Auto: San Andreas przywołuje i odblokowuje moje wspomnienia z przeszłości, które w biegu codziennych spraw, potrafią szybko zanikać.
A wy macie jakieś wspomnienia związane z tym tytułem? San Andreas w oczekiwaniu na GTA 6 jest dobrym wyborem czy macie inne, lepsze alternatywy?
Poniżej LINK do zremasterowanego zwiastuna Grand Theft Auto: San Andreas na Playstation 2.
San Andreas to doskonały tytuł w którym spędziłem setki godzin jakoś zaraz po premierze na PC 🙂
Na tamte czasy teren po którym przyszło się nam poruszać był ogromny tak samo ogromny był wybór pojazdów, lądowych, powietrznych a nawet wodnych, w żadnym innym tytule nie było aż takiej różnorodności i był to ogromny plus który aż mnie początkowo przytłaczał 😉
Sentyment pozostał i zawsze będę ciepło wypowiadać się na temat tej gry, gdyż na tamten moment wyprzedziła skalą o możliwościami samą siebie o kilka lat w przód :)Klimatycznie też było świetnie, możliwość werbowania ziomków, zajmowanie terenu i kupowanie jeszcze większej ilości budynków czy innych biznesów to było to !Wszystko pięknie upakowane i podane graczom, sztos 🙂
Mikolvj bardzo dobry temat poruszyłeś 🙂
Pierwsza gra, w której poczułem się jakbym partycypował w fabule filmu.