Ekranizacja GTA
Przenoszenie historii znanych nam z gier na ekran kinowy lub telewizyjny nie zawsze kończyło się dobrze. W większości przypadków, efekt był rozczarowujący. Jednak w ostatnich latach, twórcy kilkukrotnie dowiedli, że nad adaptacjami gier nie wisi żadne fatum. Udana ekranizacja The Last of Us, Fallout, czy rewelacyjna animacja Arcane, zdają się to potwierdzać. Dzisiaj zastanowimy się czy ekranizacja GTA miałaby jakikolwiek sens.
Seriale na podstawie gier Playstation
Sukcesy wyżej wymienionych tytułów sprawiają, że producenci łaskawszym okiem spoglądają w stronę marek związanych z grami. Pewniakami, które można wziąć na warsztat, są gry od Sony, które w swoim DNA mają zapisany filmowy charakter. W dużej mierze, to stanowił o ich atrakcyjności. Nawet jeśli gameplay trochę kuśtykał, to historia i sposób jej opowiadania przykuwała uwagę odbiorców.
Nie należy zatem się dziwić, że atrakcyjne przełożenie historii z The Last of Us na serial było stosunkowo proste. Niektórzy gracze wytykają jednak produkcjom Playstation, że są wręcz zbyt filmowe. Zamiast oglądania cut’scenek woleliby spędzać więcej czasu na graniu.
Ekranizacja GTA to krótka piłka?
Pytanie brzmi czy ekranizacja GTA byłaby równie prosta i intuicyjna? I tak i nie. W mojej opinii, Rockstar Games, obok Naughty Dog, zna się na opowiadaniu historii najlepiej. Stąd nasza miłość do serii Grand Theft Auto czy Red Dead Redemption. Dla mnie osobiście, GTA San Andres było jedną z pierwszych gier, w których poczułem się jakbym był postacią w filmie. Teoretycznie zatem filmowcy mieliby dość łatwe zadanie.
W piątej odsłonie serii, to właśnie sposób kreowania postaci i skomplikowana historia ich relacji, był kluczem do sukcesu. Mapa GTA stała się portalem, za pośrednictwem którego wędrowaliśmy po zakamarkach fabuły. Te zakamarki mogłyby okazać się pewnym przekleństwem. Wielość wątków pobocznych zmuszałaby twórców do pójścia na kompromisy. Przekładanie jakiegokolwiek medium na język filmu, wiąże się niestety z uproszczeniami i zmianami, które często są nie w smak, zagorzałym fanom pierwowzorów. Ogołocenie GTA z setek smaczków rozsianych po mapie, pozbawiłoby całą historię atmosfery.
Zróbmy film na podstawie Grand Theft Auto
Nie dziwić się należy, że zarząd spółki uważał, że ekranizacja GTA to dobry pomysł. Tak przynajmniej twierdzi Dan Houser, współzałożyciel i współtwórca sukcesu Rockstar Games. W wywiadzie dla The Ankler zdradza kilka zakulisowych szczegółów, bo temat ekranizacji ich tytułów przewijał się wielokrotnie.
“Po kilku niezręcznych spotkaniach”, mówi Houser, “zapytaliśmy kierownictwo, dlaczego to robimy?”.
Ich odpowiedź: “Bo musicie zrobić film”.
“A my na to, nie, w sposób jaki to opisujecie, to WY zrobicie film, MY nie będziemy mieli nad tym kontroli i podejmiemy wielkie ryzyko, za które zapłacimy czymś co należy do NAS.”
Krótko mówiąc nie było zgody twórców na przerobienie ich dzieła, na skomercjalizowaną papkę popkulturowego kina. Wyciągnięcie z produkcji kilku dodatkowych groszy, nie było warte potencjalnego nadszarpnięcia reputacji gier. Zły odbiór filmu lub serialu mógł pociągnąć na dno całą markę.
Jak zauważają autorzy artykułu, nawet błagania fanów gier, nie były w stanie wpłynąć na twórców Grand Theft Auto i Red Dead Redemption.
“Myśleli, że oślepiły nas światła jupiterów, a tak nie było […] Uważaliśmy, że mamy multi-miliardowe IP, a kalkulacja nie miała sensu. Ryzyko nigdy nie ma sensu. W tamtych czasach, postrzegano, że gry przekładają się na kiepskiej jakości filmy.”
I tak faktycznie było. Ostatnio jednak, branża filmowa, coraz chętniej poszukuje dobrych historii w przemyśle gier. Formuła przerabiania starych tytułów filmowych już się wyczerpała, czas na odgrzewanie kotletów kogoś innego.
Ekranizacja GTA to dobry pomysł?
Obawy jakie miał Dan Houser z pewnością nie były bezpodstawne. Branża filmowa dowiodła jednak, że potrafi opowiedzieć atrakcyjną historię na bazie gry. Do tego stopnia atrakcyjną, że nie tylko sami gracze będą nią zainteresowani. Tak było w przypadku adaptacji Fallouta, czy Arcane, które bazowało na zupełnie niefabularyzowanej grze League of Legends. Do dyskusji swoje trzy grosze, dorzucił swego czasu, znany aktor i muzyk Jack Black. Jego zdaniem, Red Dead Redemption to materiał, który aż się prosi o ekranizację. Jako fan tej gry z pewnością byłby również zainteresowany zagraniem jednej z ról w ekranizacji.
Obecne podejście branży filmowej do tematyki gier napawa optymizmem. Moim zdaniem, na chwilę obecną, najbardziej udana mogłaby być ekranizacja GTA V. Pytanie czy w adaptacji pojawiliby się aktorzy grający Michaela, Franklina i Trevora? Wydaje mi się, że tak, ale nie w głównych rolach. Podobny zabieg zastosowano w serialu The Last Of Us, gdzie pojawił się zarówno Troy Baker oraz Ashley Johnson. Ich role choć drugo lub nawet trzecioplanowe, miały bardzo symboliczny charakter. Uhonorowano w ten sposób ich wkład w powstanie kultowej serii gier.
Czym zaowocuje ekranizacja GTA?
Wydaje mi się, że ekranizacja GTA V zaowocowałaby całkiem zabawnym serialem. Przedstawienie głównego wątku fabularnego gry i przeplatanie go z wątkami pobocznymi dałoby nam kilka dobrych sezonów rozrywki. Wespół z odpowiednim castingiem oczywiście. Na miejscu Dana Housera nie obawiałbym się zbytnio o wizerunek samej marki. Zwiększenie zainteresowania grami Fallout, po emisji serialu Amazona, powinno dawać do myślenia. Klika dodatkowych miliardów dolarów wpływów ze sprzedaży już dziesięcioletniej gry jaką jest GTA V, to wcale nie jest marzenie ściętej głowy.
W związku z tym, że Dan nie jest już związany z Rockstar Games od 2020 roku, może podejście do tematu filmowej adaptacji, którejś z ich gier będzie inne. Czas pokaże, ja osobiście chętnie obejrzałbym przygody Trevora z GTA lub Arthura Morgana z RDR2 na ekranie telewizora.
Komentarze