Take-Two zabija Indyki
Zaledwie w kwietniu przekazaliśmy informację, że Take-Two, właściciel marki Grand Theft Auto, planuje zwolnić około 5% pracowników. Jak donosi Rebekah Valentine z IGN, firma zaczęła likwidować oddziały zajmujące się grami Indie.
Na pierwszy ogień, początkiem maja, zamknięto studio twórców Kerbal Space Program 2 (Intercept Games) oraz OlliOlli World (Roll7). Nie jest to jednak koniec, ponieważ swoją działalność prawdopodobnie zakończy Private Division, zespół zajmujący się publikacją popularnych indyków. Nie wykluczona jest również sprzedaż wydawnictwa, ale brakuje rzetelnych informacji, które by to potwierdzały. W charakterze potencjalnego nabywcy pojawiło się co prawda Moon Studios, ale nie wszyscy byli tym pomysłem zachwyceni. Głównie ze względu na opublikowany jakiś czas temu raport, wskazujący na złe warunki pracy i wykorzystywanie pracowników, przez twórców Oriego.
Według artykułu napisanego dla IGN, w ramach Private Division ma na razie zostać niewielki zespół, którego zadaniem będzie zakończenie prac wydawniczych nad No Rest for the Wicked od Moon Studios, Tales of the Shire (Wētā Workshop) i niezatytułowanym projektem autorstwa Game Freak. Co ciekawe, Take-Two wycofało się również z dwóch umów na publikację tytułów od polskich studiów Bloober Team i One More Level.
Deweloperzy Indie przegrywają z toaletowymi grami
Jak widać Take-Two planuje zaoszczędzić na mniejszych przedsięwzięciach i skupić na innych projektach przynoszących potencjalnie większe zyski. Mowa tu nie koniecznie o tytułach pokroju GTA czy Red Dead Redemtion. W trakcie ostatniego sprawozdania finansowego, Strauss Zelnick chwalił się zyskami również z gier mobilnych, które przynoszą coraz lepsze wyniki.
Wygląda na to, że w przypadku Take-Two, publikowanie potencjalnie ciekawych i ambitnych tytułów od małych deweloperów, przegrało z kibelkowymi, dosłownie i w przenośni, grami od Zyngi. Kto nie wie o co chodzi, niech wygoogluje sobie jeden z największych hitów jakim jest Toon Blast.
Gry mobilne, pomimo tego, że są lekceważone przez wytrawnych graczy, stanowią niestety największy kawałek tortu ogólnych zysków z rynku gier. Podczas głośnego przejęcia przez Microsoft Activsion Blizzard King, wszyscy skupiali się na dwóch pierwszych członach, odpowiedzialnych za Call of Duty i World of Warcraft, gdy wielu obserwatorów rynku twierdziło, że najsmakowitszym kąskiem był w tym zestawieniu King, wraz z Candy Crush Saga i szeregiem innych mobilnych tytułów.
Niestety, jak już stwierdzaliśmy kilkukrotnie, jesteśmy w trudnym okresie dla rynku gier i korporacyjne kalkulacje biorą górę nad dobrostanem graczy. Oczekujemy oryginalnych i ciekawych tytułów, a dostajemy miniaturowe gierki na telefon, w które większość osób gra siedząc na kibelku. Wybaczcie dosadność tego stwierdzenia, ale trudno inaczej opisać tego typu sytuacje. Wydawcy (przynajmniej ci duzi) mimo posiadanych środków nie zamierzają pełnić roli mecenasów dla zespołów deweloperskich. Oczekują za to szybko i tanio tworzonych tytułów, przynoszących ogromne zyski poprzez trafianie do jak największej liczby użytkowników.
Komentarze